czwartek, 18 października 2012

Sen

Rzadko miewam sny muzyczne, częściej filmowe, z udziałem mniej lub bardziej znanych aktorów. Kilka ostatnich nocy pokazało, że mój mózg przestawił zwrotnicę.
Sen 1. Opowiadałam koleżance o piosenkach napisanych do filmów o Jamesie Bondzie. W moim nie okazało się, że przedostatnią nagrał zespół Muse, a ostatnią, jak w rzeczywistości, Adele. I puszczałam jej te utwory, jednak moja głowa nie potrafiła wymyślić, co też Matthew Bellamy mógłby zaprezentować i jej nie słyszałam. Znacznie wyraźniej śpiewała Adele.
Sen 2. Skomponowałam na fortepianie klawiszowy pasaż (efekt wyobrażania sobie poniedziałkowego koncertu Dead Can Dance w Warszawie?), na koncercie zagrała go jakaś dziewczyna. Ukłoniła się i zeszła ze sceny, na jej miejscu usiadł Gavin Rossdale (z mocno podkrążonymi oczami), wziął mikrofon i rozpoczął spotkanie z fanami.

Moja podświadomość mówi: "Skyfall" ci się podoba, nie zaprzeczaj...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz