poniedziałek, 31 grudnia 2012

Podsumowanie 2012 - płyta roku

Jak pisałam wczoraj, układanie listy płyt sprawiło mi w tym roku większą frajdę, niż układanie listy piosenek. Zawsze było odwrotnie... Niemniej jednak w tym roku lista moich ulubionych płyt 2012 roku ma aż 35 pozycji.
Zaczynamy:

35. Sylvan - Sceneries
34. Hunter - Królestwo
33. Europe - Bag of Bones
32. Piotr Rogucki - 95-2003
31. Rival Sons - Head Down
30. Smashing Pumpkins - Oceania (zaskoczenie nawet dla mnie)
29. Skunk Anansie - Black Traffic (też zaskoczenie - że tak nisko, niestety)
28. Garbage - Not Your Kind of People (zyskuje z każdym kolejnym przesłuchaniem)
27. Richard Hawley - Standing at the Sky's Edge (po wysłuchaniu dwóch pierwszych utworów myślałam, że będę pierwszą trójkę przestawiać, ale jednak nie, to było chwilowe zauroczenie, a i reszta nie tak genialna)
26. Cochise - Back to the Beginning
25. Ultravox - Brilliant
24. Maria Peszek - Jezus Maria Peszek
23. Dead Can Dance - Anastasis
22. Muchy - Chcecicośpowiedzieć
21. Steve Hogarth/ Richard Barbieri - Not the Weapon, but the Hand
20. Snowman - The Best is yet to Come
19. Letters from Silence - No Plain Shortcuts
18. Rush - Clockwork Angels (tego bym nie przypszczała, naprawdę. Geddy Lee zawsze mnie drażnił, podobnie jak Billy Corgan)
17. The Cult - Choice of Weapon (dobra płyta, to i miejsce wysokie)
16. Fiona Apple - The Idler wheel is Wiser...
15. Soulsavers - The Light the Dead See
14. Brad - United WeStand
13. Nell - Dogs and Horses
12. Tindersticks - The Something Rain
11. Hotel Kosmos - Weird Polonia (kto nie zna, koniecznie musi poznać)
10. Band of Skulls - Sweet Sour
9. Glen Hansard - Rhythm and Repose
8. Tres. B - 40 Winks of Courage
7. Archive - With Us Until You're Dead
6. Killing Joke - MMXXII (zmiotło mnie)
5. Patti Smith - Banga
4. Gazpacho - March of Ghosts
3. Marillion - Sounds that Can't Be Made (płyta znacznie zyskała na wartości po koncercie, tak bywa)
2. Soundgraden - King Animal (sentyment)
1. Mark Lanegan Band - Blues Funeral (czyli zaskoczenia nie ma)


I ci, którzy się nie zmieścili:
Peter Hamill - Consequences
Charlotte Gainsbourg - Strange Whisper
Paul McCartney - Kisse on the Bottom
Gotye - Making Mirrors
RPWL - Beyond Man and Time
Ludzie Mili - Odwkurzając świat
A Pale Horse Named Death -
Lee-Leet - Leave it Behind
Alain Johannes - Spark
Rusty Cage - Let the Riffle Fire
All Hail the Crown
Bruce Springsteen - Wrecking Ball
Shinedown - Amarylis
Joan Osborne - Bring it on Home
Paradise Lost - Tragic Idol
The Cranberries - Roses
Quidam - Saiko
Jack White - Blunderbuss
Slash/ Myles Kennedy & The Conspirators - Apocalyptic Love
Noko - Noko
Sined O'Connor - How About I Be Me (And You Be You)?
Happysad - Ciepło/ Zimno
Olivia Anna Livki - The Nam e of the Girl is (Extended) (ledwo uszłam z życiem)
The Vaccines - Come of Age
The Darkness - Hot Cakes
Chris Robinson Brotherhood - Big Moon Ritual
Cat Power - Sun
The Shipyard - We Will Sea
Muse - The 2nd Law
Skubas - Wilczełyko
Swans - The Seer
Alanis Morissette - Havoc and Bright Lights
Hey - Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan
Lao Che - Soundtrack
Deftones - Koi No Yokan
Serge Tankian - Harakiri

niedziela, 30 grudnia 2012

Podsumowanie 2012 - utwór roku

A long december minął w tym roku szybciej, niż bym się spodziewała.
Tak więc czas na podsumowanie muzyczne roku. Zaczynam od piosenek, bo w tym roku układanie listy najlepszych według mnie albumów dało mi znacznie więcej frajdy. Stąd utworów tylko 13, a płyt... zobaczycie jutro.

Tam da da dam:
13. Richard Hawley - Standing at the Sky's Edge
12. Florence + the Machine - Breath of life
11. Adele - Skyfall
10. Placebo - B3
9. Skunk Anansie - I Believed in You
8. Glen Hansard - Love, Don't Leave me Waiting
7. Soulsavers - Presence of God
6. Nell - 6 AM
5. Joan Osbourne - The Same Love that Made me Laugh
4. Marillion - Power/ Lucky Man (bo nie mogłam się zdecydować)
3. Soundgarden - Been Away Too Long/ Bones of Birds (na ten moment moje ulubione piosenki na płycie)
2. Gazpacho - Black Lily
1. Mark Lanegan - Gravedigger's Song (zdecydowany faworyt od pierwszego przesłuchania)

niedziela, 9 grudnia 2012

Again


Aż trzy razy w listopadzie dane mi było słyszeć w "Trójce" wyjątkowy utwór - "Again" zespołu Archive. wyjątkowy jest on między innymi ze względu na długość - 16 minut. Niesamowite, kiedyś pięciominutowy utwór w radiu był za długi.
Znamy się z "Again" od 2002 roku, od momentu wydania płyty "You All Look the Same to Me". Już wtedy, dziesięć lat temu, moją uwagę na niego zwrócił kuzyn (którego bym o to w życiu nie podejrzewała), mówiąc, że to "niezły kawałek". a i to chyba za mało powiedziane. W ubiegłorocznym trójkowym "Topie Wszech Czasów" zajął piąte miejsce, i jest to najwyżej notowany utwór z ostatniej dekady.
O jego wyjątkowości świadczy też hipnotyczność, niezwykła transowość i przepiękny, choć zupełnie prosty tekst o odchodzącej miłości. O byciu zawieszonym pomiędzy przeszłością
a przyszłością. Teraźniejszość jest najtrudniejsza.

If I was to walk away from you my love could I laugh again...

Przez ostatnie lata traktowałam "Again" nieco po macoszemu. Owszem, uważałam go za genialny, ale nie poruszał mnie tak bardzo jak w momencie, kiedy ujrzał światło dzienne. Coś znów we mnie drgnęło, gdy trafiłam na to poruszające wykonanie:
http://www.youtube.com/watch?v=NF52fcoIqg4
"Agian" to bez wątpienia największy utwór ostatniej dekady. Kto wie, może nawet dwóch... Mówię tu o wielkości w kategoriach długości utworu, jego monumentalności, znaczeniu, ale także sukcesu komercyjnego. W końcu to najbardziej znany utwór Archive. Ostatnia piosenka z kategorii "wielka", jaka przychodzi mi do głowy to chyba "November Rain" Guns'n'Roses, a to przecież rok 1991.
szesnaście minut, nie da się odejść od radia. Zamknąć oczy i słuchać. Włączyć samemu to nie to samo.
Craig Walker w wywiadzie dla "MiniMaxu" mówił, że zespół nagrywał go w trzech częściach, bo tego wymagała realizacja. "To jeden z tych utworów, który musi być długi, więc dopóki nie osiągnęliśmy szesnastu minut, utwór nie był gotowy". Muzycy niemal wyrzucili go do kosza, ale nieustannie do niego wracali.
Niedługo koniec roku, niedługo kolejny "Top Wszech Czasów". Archive pewnie zabrzmi w ostatniej jego godzinie. Znów.

środa, 5 grudnia 2012

Alive in the superunknown


















Są takie dni, kiedy humor nie dopisuje, ciśnienie jest niskie, kawa nie pomaga. Wtedy najlepszym lekarstwem jest douszne zaaplikowanie sobie płyty "Superunknown" Soundgarden. Głośno. Ten walec zawsze mnie tak przeczołguje, że zaczynam podśpiewywać i powstaję niczym feniks z popiołów. Chris Cornell śpiewa niskim głosem, wszystko gra w dolnych rejestrach, prosto z trzewi. Te dźwięki poruszają te obszary, których w takie dni nie ruszy nic innego.

















A po "Superunknown" włączam nową płytę zespołu - "King Animal". O cudzie, jeszcze kilka lat temu nie podejrzewałabym, że doczekam powrotu mojego najulubieńszego zespołu. Z nowymi utworami! W oryginalnym składzie!
Narobili szumu wydając najpierw "Telephantasm" z największymi przebojami oraz "Live on I-5" z nagraniami koncertowymi. Tak, to już znamy, a przed nami zupełne nowalijki. Bałam się tej płyty, szczególnie po tym jednym solowym albumie Cornella, którego nazwy przez grzeczność i szacunek do jego pozostałej twórczości nie przypomnę. Zapowiedzi muzyków to jedno, ale... Oni zawsze są bezkrytyczni w sprawie swoich najnowszych piosenek. Fani często znoszą je gorzej.
Dobrze, westchnienie, włączam. Czyżby czas się zatrzymał w 1991 roku? W kilku pierwszych utworach mamy te same patenty, co lata temu. Wszystkie s ą zbudowane na tym samym patencie. Ale, ale te odgrzewane kotlety wcale nie smakują gorzej. To wcale nie jest źle, że jest tak samo dużo przejść rytmicznych, dziwnych, nieoczywistych melodii. Czuć tu nawiązania do wcześniejszych dokonań zespołu i to też nie jest zarzut.
Odpowiednia dawka melodyjności i soundgardenowej przebojowości następuje w nieco wolniejszym "Bones of Birds". I to jest chyba mój faworyt w tym zestawie.
Na pewno "King Animal" nie jest płytą łatwą, nie ma tu przebojów na miarę tych, które wypełniły "Superunknown". Po kilku przesłuchaniach, które mam za sobą, nie potrafię jeszcze nic zaśpiewać (poza "Been Away Too Long", które znam z radia). Trzeba jej czasu, częstego głaskania i drapania za uchem.
Nikt teraz nie gra tak jak oni.