czwartek, 25 sierpnia 2011

Keep on rockin' in a free world


Mam do posłuchania dwie płyty: "Horehound" The Dead Weather i "Fork in the Road" Neila Younga. Którą wybiorę jako pierwszą? O, cudzie, Neila Younga!
Gorący, sierpniowy wieczór, muzyka idealna na tę porę. Gdyby facet nie był Kanadyjczykiem, mogłabym napisać, że oni też tak sobie mogą w Teksasie słuchać muzyki tnącej ukiszone powietrze.
Podziwiam Younga. Nagrał kilkadziesiąt płyt, stale koncertuje, jest żyjącą legendą. Coraz młodsi powołują się na jego dorobek. A on sobie po prostu gra i śpiewa swoje, nie przejmując się modami, dziennikarzami. Robi swoje i ma wszystkich w nosie. Nawet trochę gra na nosie bawiąc się konwencją w "Cough Up the Bucks".
Ale tak poza tym to just singing a song won't change the world...

wtorek, 16 sierpnia 2011

Ech

Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem: podoba mi się piosenka, która ma 48 924 684 wyświetleń na You Tube. Co więcej, zwróciłam na nią uwagę dopiero po obejrzeniu filmu, który promowała i który zapewne miał tyle samo widzów, tyle że jeszcze pomnożone przez sto. Cóż, dołączyłam do tego klubu.
Film mnie nie poruszył dogłębnie, mimo że w środku jestem nastolatką ;) Znam kilka innych fajnych filmów, gdzie "ci dziwni" w blasku słońca nie mienią się jak kryształ.
I wypożyczyłam sobie nawet całą ścieżkę dźwiękową.
Chyba wszystko jasne.
Paramore "Decode".

czwartek, 11 sierpnia 2011

Co innego widzisz, co innego słyszysz

Jeszcze tydzień temu byłam przekonana, że Minnie "la la la la la" Riperton jest eteryczną brunetką w stylu Beverly Craven. O, jak wielkie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam wiotką brunetkę, owszem, ale o jakże odmiennym od Beverly Craven kolorze skóry. Co więcej, byłam przekonana, że "Lovin' You", najbardziej znana piosenka Riperton i ta, dzięki której kilka lat temu wygrałam kubek z markiem Niedźwieckim, ma najwyżej dwadzieścia lat. A tu... rok wydania: 1975.
Russelu Tovey, dziękuję Ci za pozbawienie mnie złudzeń.

czwartek, 4 sierpnia 2011

Piosenka roku?


No tak, mamy sierpień, czyli druga połowa roku nadeszła. Co niektórzy już pewnie zabierają się za podsumowania. No cóż, Jakiś Sklep Gdzieś Tam już sprzedaje ozdoby świąteczne.
A ja...chyba mam piosenkę roku. Można posłuchać jej tu: http://www.npr.org/blogs/allsongs/2011/08/03/138923928/song-premiere-mark-ta-irglov-s-go-back lub na YouTube.
Marketa Irglova "Go Back". Tak, znana z The Swell Season wokalistka tak zapowiada swój solowy album "Anar", który ukaże się 11. października. Irglova przyznaje, że nasłuchała się Otisa Reddinga i Arethy Franklin i to słychać w "Go Back". Rys soulowy to jedno, drugie: trąby (?) troszkę a la późni The Beatles (kłania się "KIngs of Medicine " Placebo), trzecie: fortepian, znak rozpoznawczy wokalistki.
Piosenka jest niesamowita, bardzo liryczna, bardzo nieoczywista. Nie mogę się oderwać.
Oj, zapowiada się piękna płyta, która pomoże przetrwać jesień i zimę.