czwartek, 25 sierpnia 2011

Keep on rockin' in a free world


Mam do posłuchania dwie płyty: "Horehound" The Dead Weather i "Fork in the Road" Neila Younga. Którą wybiorę jako pierwszą? O, cudzie, Neila Younga!
Gorący, sierpniowy wieczór, muzyka idealna na tę porę. Gdyby facet nie był Kanadyjczykiem, mogłabym napisać, że oni też tak sobie mogą w Teksasie słuchać muzyki tnącej ukiszone powietrze.
Podziwiam Younga. Nagrał kilkadziesiąt płyt, stale koncertuje, jest żyjącą legendą. Coraz młodsi powołują się na jego dorobek. A on sobie po prostu gra i śpiewa swoje, nie przejmując się modami, dziennikarzami. Robi swoje i ma wszystkich w nosie. Nawet trochę gra na nosie bawiąc się konwencją w "Cough Up the Bucks".
Ale tak poza tym to just singing a song won't change the world...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz