niedziela, 13 lutego 2011

Pierwsze wspomnienia pt.2


Już kiedyś zastanawiałam się, jaki utwór będzie światowym numerem jeden na światowych listach przebojów, kiedy urodzi się mój syn. Być może uda mi się to przegapić.
Podobno udowodniono, że dzieci w łonie matki słyszą dźwięki i to nie tylko te najbliższe, czyli szumy, skrzeki i stuki organizmu, ale też głos matki, a w mniejszym stopniu te dochodzące z zewnątrz, jak głos ojca czy muzyka z radia.
Daleka jestem od nakładania słuchawek na brzuch, żeby mały B. lepiej słyszał. Daleka też jestem od słuchania muzyki klasycznej, która podobno wspiera rozwój malucha już od życia prenatalnego.
Mam cichą nadzieję, że B. będzie wolał "moją" muzykę, niż tę, której będą słuchać jego koledzy - chyba że nastąpi mega rewolucja i wszyscy za 13-15 lat będą słuchać rocka, tak jak kiedyś słuchali grunge'u czy punka. Póki co, kilka dni temu brzuch zaczął tańczyć akurat gdy w radiu leciał "czarny", bujający utwór. Czy mam się już bać?
Nie umiem śpiewać, więc samodzielnie tego nie robię. Podśpiewuję za to piosenki, które akurat słyszę. Jak do tej pory ożywienie następowało przy "Cruisin'" Huey'go Lewisa i Gwyneth Paltrow (no co, to bardzo ładna piosenka) i "Careless Whisper" George'a Michaela (słabość mam i sentyment). Hmmm, już trochę lepiej...
Nie będę się martwić na zapas. Pewna Sarunia usypiała na moich rękach, gdy śpiewałam jej utwory Nightwish....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz