piątek, 11 lutego 2011

Pierwsze wspomnienia...

...te związane z muzyką, oczywiście. Moim wczesnym doświadczeniom towarzyszyły trzy utwory. To znaczy na pewno było ich więcej, ale te trzy pamiętam najjaśniej:
* Gary Moore "Still Got the Blues" - klasyk Łkającej Gitary. Klasyk tym bardziej, że kilka dni temu Gary Moore zmarł...
* Elvis Presley "Are You Lonesome Tonight" - wykonanie koncertowe, o tyle szczególne, że Król podczas śpiewania dostaje ataku śmiechu. Próbuje śpiewać, ale nie za bardzo mu wychodzi. Tymczasem niezrażeni niczym muzycy dalej robią swoje. Puszczała to często moja mama, z kasety nagranej z radia. Poprawa humoru gwarantowana.
* uwaga, uwaga, the last but not least, acz najbardziej zaskakujący w zestawie kawałek: Stan Borys "Anna". Słuchany również z mało oryginalnej kasety, do tego nie opisanej w żaden sposób. Z dzisiejszej perspektywy bardzo łzawa piosenka, jednak te dwadzieścia lat temu służyła jako ścieżka dźwiękowa do życia pewnej gumowej lalki z włosami w kolorze platynowy blond.

A oto pierwszy zapamiętane przeze mnie teledysk: http://www.youtube.com/watch?v=5QD5n98R_nk
Rok był, zdaje się, 1995, akurat podłączyli nam kablówkę z niemieckim kanałem muzycznym VIVA. To były czasy! I słabość do długowłosych mężczyzn została do dziś...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz