środa, 23 lipca 2014

"Jeśli nie ma miłości, to po co żyć?"



"To książka o miłości - o jej poszukiwaniu i nieumiejętności wyrażenia. I o samotności - tak wielkiej, że staje się murem, przez który nikt nie może się przebić."
To książka o dwóch śmierciach - zapowiedzianej, oczekiwanej oraz nagłej i niespodziewanej.
"Beksińscy. Portret podwójny" Magdaleny Grzebałkowskiej.
Z nich dwóch bardziej interesował mnie Tomasz. Z racji wieku nie załapałam się na jego audycje muzyczne w "Trójce". Pamiętam kilka jego felietonów czytanych w tamtym czasie w "Tylko Rocku". Pamiętam też wigilijny poranek w 1999 roku. Przez okno kuchni babci, w Puławach, obserwowałam padający śnieg i wypatrywałam przyjazdu rodziny. Obok mnie stał odbiornik radiowy, który zawsze po moim przyjeździe był przestawiany z "Jedynki" na "Trójkę". Piotr Stelmach podał wiadomość, że Tomasza Beksińskiego już nie ma.
Potem były audycje powtórkowe, poświęcone mu strony internetowe i dwie ważne dla mnie osoby poznane dzięki nim, jego filmy, jego muzyka. Jego legenda.
I ja w tej legendzie platonicznie zakochana. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, ze ulegam pięknemu złudzeniu. Większość jego słuchaczy już z tego złudzenia była wyleczona. Niektórzy do końca nie chcieli uwierzyć, że to gra i teatr wyobraźni. "Durni słuchacze" chcieli identyfikować się z nim, z jego doświadczeniami. Jakby nie wiedzieli, że pod płaszczem wampira kryje się zwykły śmiertelnik w dresie i koszulce z Tomem i Jerrym. Prawda jak zwykle okazała się być bardziej skomplikowana, a twarz wampira była tylko jedną z wielu. Choć jak wampir tragiczny, żywy po śmierci, tęskniący za tym, co miał za życia. Piotr Stelmach w filmie promującym książkę Grzebałkowskiej mówi, że Beksiński był krzyżówką zbudowaną z wielu haseł, a rozwiązanie zapewne znał tylko on sam.
A jeśli Beksiński na drugie imię miał Nosferatu, to nazwiska mogłyby brzmieć Jekyll i Hyde.
Tak jak Zdzisław przelewał na obrazy swoje lęki i niepokoje, tak eter i felietony do pewnego stopnia odzwierciedlały świat Tomasza.
Jest jeszcze Zofia, cicha bohaterka tej opowieści. Kochana i poniżana. Mam wrażenie, że gdyby nie ona, świat Beksińskich runąłby jak domek z kart.

Dawno żadna książka nie wciągnęła mnie tak mocno. Nigdy nie czułam się osierocona przez książkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz