czwartek, 16 czerwca 2011

Dance, dance, dance to the radio(head)


Radiohead zaskakują nas od czasu wydania "Kid A" i chyba już wszyscy zdążyli się do tego przyzwyczaić. W języku angielskim pojawiło się nawet określenie oznaczające zrobienie czegoś nieoczekiwanego - "to go radiohead". 2007 rok przyniósł płytę "In Rainbows" - nie pojawiła się ona z początku na standardowym, poczciwym krążku, ale jedynie w sieci. Co więcej, fani mogli płacić za nią tyle, ile uznali za słuszne, z zerem włącznie. Tym samym zespół odwrócił się od wielkich wytwórni płytowych i mediów. Nie było żadnej standardowej przedpremierowej promocji. Po co, skoro wszyscy wiemy, jaki zasięg ma Internet?
W walentynki tego roku światem wirtualnym wstrząsnęła wiadomość, że Radiogłowi wydają nowy album. Też w sieci i już za pięć dni. Cena tym razem została ustalona, album ukaże się później na krążku oraz w wersji specjalnej.
Pierwszy utwór wybrany do promocji (hmmm...) nosił tytuł "Lotus Flower" i zupełnie mnie nie przekonywał. A im więcej zamieszania dookoła całości, tym bardziej staram się trzymać z dala. I dlatego dopiero teraz słucham całości płyty "The King of Limbs".
Z tym tańcem w tytule przesadziłam. Ale Radiogłowi odeszli po raz kolejny od ściśle rockowej estetyki na rzecz elektronicznych zapętleń i pulsujących rytmów. Choc nie tylko. Taki "Codex" jest cudownie melancholijny, "Give up the Ghost" snuje się gdzieś pod sufitem. Ale otwierający całość "Bloom" czy "Feral" brzmią jakby były swoimi własnymi remiksami. Gdyby nie Thom Yorke nie zgadłabym, że to Radiohead. "The King of Limbs" ma w sobie dużo urzekających melodii, nie jest szaleńczo zagmatwana czy trudna. Co ciekawe, im więcej się go słucha, tym więcej chce się jeszcze. Płyta trwa niecałe 40 minut - niewiele, ale to dobrze, bo po wybrzmieniu "Separatora" bez wyrzutów sumienia jeszcze raz można włączyć play. I nawet "Lotus Flower" mocno mnie zafrapował. W połączeniu z pozostałymi siedmioma utworami brzmi świetnie. w radiu, gdzieś na liście przebojów - niestety nadal nie.
Rewolucji dokonali już niejednokrotnie. Co dalej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz