czwartek, 13 października 2011

One direction with no turning back


Podniosłam się nieco by posłuchać ostatniej (a już przecież nie tak strasznie nowością pachnącej) płyty Blackfield, "Welcome to my DNA".
I... jestem rozczarowana. Płyta jest po prostu strasznie nudna. A szkoda, bo Stevena Wilsona kocham miłością platoniczną. Dwa razy tylko zastrzygłam uszami - przy zamykających album utworach "Zigota" i "DNA" (ze smutnymi smyczkami, mmm). Pozostałe dziewięć piosenek nie zostaje w pamięci. Szukam jakichś pozytywów, ale poza kilkoma "momentami" (głównie przejścia lub początki) nie widzę, no, nie widzę. Jeśli Ktoś widzi/ słyszy inaczej/ więcej, niech da mi znać. Proszę. Bo ja bym bardzo chciała nie spisywać tej płyty na straty. Bardzo bym chciała coś sobie nucić, a tu nie ma nawet fajnych melodii.
Jeśli coś oprócz wyżej wspomnianych piosenek zostanie ze mną (na chwilę obecną), to teksty.

I feel alive
Just when I cry
There's no oxygene left on our planet

("Oxygene")

Za takie słowa właśnie kocham Stevena Wilsona.

One direction with no turning back
Soon it'll turn to black
Soon you'll find today is just the future of the past
Don't you cry
You're just an accident of stars
(...) Don't you know there's only one way out
It comes when it comes
When it's time

("Zigota")

To jest Poezja Śpiewana.
Żeby uświadomić sobie jak fantastycznie Wilson potrafi pisać proponuję posłuchać tekstu "Cloudy now" lub jednej z najsmutniejszych pieśni (tak, tak, Smutne Radio "Miś" znowu nadaje) Porcupine Tree, "Stop Swimming".
Tak więc opuszczam Blackfield na czas jakiś. Przede mną solowa płyta Stevena Wilsona.

Music like rain
Over my deepest feelings

("Glass house")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz