niedziela, 8 stycznia 2012

Ja chcę do Marka!

W końcu nadszedł czas, by skomentować prezent od Mikołaja: książkę Marka Niedźwieckiego "Nie wierzę w życie pozaradiowe". Przeczytałam oczywiście w trzy dni, a i to dlatego, że chciałam się nieco podelektować.
Lubię słuchać pana Marka, od niego zaczęła się moja przygoda z "Trójką". a pan Marek pisze tak, jak mówi - i dlatego tak dobrze się go czyta. Jego styl zasysa. Może też jestem nudziarą?
moja książka mocno pachnie farba drukarską. Przewracam przeczytane kartki, wracam do poprzednich stron, uważnie przyglądam się zdjęciom... Ta książka to nie tylko autobiografia Niedźwiedzia, to po trochu autobiografia każdego ze słuchaczy "Trójki". Nie znam słuchacza, który nie przezywałby odejścia pana Marka do "Złotych Przebojów". Ja przezywałam nawet jego skok na bungee (jest zdjęcie!) i mam to nawet nagrane na taśmie - skok był na żywo w radiu. Tak jak Niedźwieckiemu nie udało się kiedyś nagrać głosu Piotra Kaczkowskiego, bo chciał mieć idealnie nagrany utwór, tak ja mam różne takie smaczki. Na przykład śpiewanie w tercecie razem z Piotrem Baronem i Marcinem Łukawskim ("Zaraz przyjdzie Hania"), rozmowy z Piotrem Stelmachem ("ile włosów ma sal Solo?"). Mało już tych chwil w radiu. Ale są taśmy i są wspomnienia. I jest ta książka. Dobrze, że jest. Jest mi potrzebna. Tak jak dwie książki archiwizujące trójkową "Listę przebojów". Justyna zapytała w tamtym roku, po co mi taka książka. Jest mi potrzebna, no. Nie umiem tego wytłumaczyć. Byłabym bez niej mniej pełna? (bo bardziej pusta to złe określenie) w końcu "Lista" to kawał mojego życia.
Po przeczytaniu "Nie wierzę w życie pozaradiowe" widzę, że mamy z panem Markiem dużo wspólnego: ckliwość (on ma to po mamie), skłonność do archiwizowania (on am to po tacie), pisanie pamiętnika. Na antenie powie, że nie czyta instrukcji od różnych sprzętów - i to też nas łączy.
A propos archiwizacji - wygrzebałam moje stare zeszyty, w których zapisywałam "Listę" w latach 1997 - 2005. zaczęłam prawdopodobnie od drugiego notowania, jakie przyszło mi słuchać. "Lista" była cotygodniowym obowiązkiem. Niektórzy dziwili się, że nie chcę się spotkać, bo jest "Lista" albo inny "Top wszech Czasów". Oj, ile było przez to kiedyś wyrzutów...
Moja pierwsza zapisana "Lista" jest pod datą 8. listopada 1997 roku (znalazłam w książce, bo sama nie zapisałam). I tu tez pełno smaczków. Bo kto wie, co to jest "Fell an Falling Love"? Oczywiście to "When I Fall in Love" Nathalie i Nat King Cole'ów. Tak pisało 11-letnie dziecko, które angielski znało z "Ulicy Sezamkowej". Jest też "Spiling the Will" (czyli "Spinning the Wheel" George'a Michaela) oraz "If You Makes Me happy" ("If it Makes Me Happy" Sheryl Crow).
Wielkim sercem jest zaznaczone miejsce 42. - "Zero" Renaty Przemyk.
I tak z wydruku internetowego z notowaniem 882-83 z 31. grudnia 1998 roku (musiałam mieć, skoro nie mogłam słuchać - Łukasz vel Paul, dzięki!) można dowiedzieć się, że nie podobała mi się "Elderly Woman Behind the Counter in a small Town" Pearl Jam ani "I'm Losing You" Johna Lennona(jak widać, do niektórych rzeczy trzeba dojrzeć). Sympatią natomiast darzyłam "Thank U" Alanis Morissette.
Losowo otwieram zeszyt z lat 2001-2002 i przy notowaniu 1044 zapisałam, że "kurde, 21:52 znowu wygrałam". Wysłałam kartkę z moimi typami i zostałam wylosowana. "Znowu", bo sytuacja zdarzyła się kilkakrotnie. Szkoda, że nie mam tego nigdzie nagranego... Raz nawet rodzina dzwoniła - "bo w radiu powiedzieli, że wygrałam" i czy o tym wiem. Those were the days... Trzeba by przewertować pamiętniki, żeby ustalić ostateczną liczbę wygranych. Cztery? Pięć?
Wtedy (not.1044) głosowałam między innymi na "This is Love" PJ Harvey, "In teh End" Linkin Park, "How You Remind Me" Nickelback (przedtem lub potem wygrałam całą płytę u Pawła Kostrzewy w "Trójkowym Ekspresie"), "Overcome" Live. No tak, było już po zamachach z 11. września... Moment zamachów też pamiętam - informację o nich podano, a jakże, w czasie audycji Niedźwiedzia, chyba we wtorek, pomiędzy 14 a 16. Tylko nie pamiętam, jaki był jej tytuł.
Mogłabym tak jeszcze i jeszcze.
Dobrze, że pan Marek prowadzi bloga, bo chcę jeszcze i jeszcze.

1 komentarz: