poniedziałek, 28 stycznia 2013

Kopniak


Dziś o płycie, o której pisałam ostatnio - tej, od której nie mogę się uwolnić.
To "Kick", oryginalnie nagrany przez INXS. Nie byłoby w tym nic dziwnego, wszyscy znają moje neofickie oddanie tej grupie. Tym razem na warsztat wziął go Beck. Z jego inicjatywy w 2009 roku powstał Record Club - on i zaproszeni goście nagrywają w maksymalnie jeden dzień cały album innego artysty. Przed nagraniem nie uzgadniano nic; nowe aranżacje i wszelkie pomysły były wynikiem burzy mózgów podczas sesji. Nagrania zostały uwiecznione również na taśmie filmowej - można je obejrzeć na stronie Becka.
I tak artyści, w tym muzycy St. Vincent - Annie Clark oraz skrzypek Daniel Hart oraz Liars, spotkali się pewnego lutowego dnia 2010 roku, by nagrać starszy o 23 lata album INXS.
"Kick" to wokalny popis przede wszystkim Andrew Angusa z Liars. Głos Annie Clark jest jak dobra przyprawa. Beck dodaje indywidualnego charakteru.
To jest płyta niemal na miarę oryginału. Obydwa mają słabe punkty, owszem, ale i tak żadna płyta nie wciągnęła mnie tak bardzo.
"Guns in the Sky" zagrany został z jeszcze większym czadem niż oryginał. W warstwie muzycznej mnóstwo się tam dzieje, w ruch idą wszelkie elementy dostępne pod ręką. Początek - "u, a, aa, ble" - jest genialny, szczególnie, jeśli słuchać i widać jednocześnie. Andrew Angus pokazuje, co może.
Z "New Sensation" została jedynie linia wokalna. Utwór zaśpiewany wspólnie przez Angusa i Annie Clark zyskał niezwykle ulotny charakter. Ciężko było się przyzwyczaić, ale za każdym kolejnym przesłuchaniem wydaje mi się, że brzmi lepiej.
W "Devil Inside" wkracza spiritus movents, Beck.
"Need you Tonight" to znów popis Clark. Delikatność głosu świetnie kontrastuje z dosadnym tekstem oraz podkreślonym przez partię basu, uwypuklonym rytmem. Jeszcze lepiej robi się gdy do dialogu włącza się Andrew Angus.
"Mediate" i "Wild Life" to już niemal podkład do imprezy o 4 nad ranem. Buczy, stuka i rusza moją nogą. Zmiana klimatu w "The Loved One" - freak folk pełną gębą! Do twarzy Beckowi z tą gębą. W sumie można by się nawet pomylić i przypisać te piosenkę właśnie jemu. Podobnie jest w "Mystify". Zwiewnej tęsknoty dodaje dźwięk skrzypiec.
Tam da da dam, kulminacyjny punkt programu, czyli "Never Tear us Apart" to znów popis Annie Clark. To zdecydowanie najlepsza, poza oryginałem, wersja tego utworu. Dalej jest już mniej ciekawie, szkoda. Najbardziej żal mi utworu tytułowego, który chwilowo jest moim faworytem na oryginalnym albumie.
Poza "Kick" Beck i przyjaciele nagrali jeszcze cztery inne swoje wersje znanych albumów, w tym "The Velvet Underground & Nico".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz