środa, 20 października 2010

1985

Kiedy byłam mała, a w sieciach kablowych była dostępna jeszcze stacja Atomic TV, jeden z jej dziennikarzy mówił o sobie, że ma tyle lat, ile któraś tam płyta Deep Purple. Strasznie mi się to wtedy spodobało – w końcu to oryginalny sposób na jednoczesne przedstawienie się i jednoczesne określenie swoich gustów muzycznych. I brzmi lepiej niż: urodziłem się w roku 19xx. Początkowo obstawałam, że urodziłam się w roku wydania „Brothers In Arms” Dire Straits. W końcu to klasyka, prawda? Prawdopodobnie wymyśliłam tak sobie gdzieś około szóstej klasy szkoły podstawowej. Zamierzchłe czasy magazynów „Bravo” i „Popcorn”. Gdyby The Kelly Family albo Backstreet Boys wydali płytę w pamiętnym roku moich narodzin, na pewno oni byliby pierwszymi bohaterami. Niedługo potem Dire Straits zostali zastąpieni „Misplaced Childhood” Marillion. I tak zostało do dzisiaj.
Tamten rok to również Band Aid, USA for Africa, “Hounds of Love” Kate Bush, debiutu a-ha, Oscara dla Stevie’go Wondera za “I Just Called to say I Love You” (z filmu “Kobieta w czerwieni”)… Nudy, prawda?
Na wspomnianym dawno FB dostępna jest aplikacja, która pokazuje, jaka piosenka była na szczycie list przebojów w dniu urodzenia. U mnie pierwsza trójka przedstawia się następująco:
3. „If You Love Somebody Set Them Free” Sting
2. “Everytime You Go Away” Paul Young
1. “Shout” Tears For Fears
Nudy, prawda? Piosenki, które zna się na pamięć. Które rozpozna się w stanie półprzytomnym w środku nocy. Które nie chcą przestać się nucić.
Co będzie na szczytach list przebojów, kiedy na świat przyjdzie moje dziecko? Ciągle liczę, że nastąpi kolejna rewolucja na miarę Beatlesów, Lata Miłości, punka, grunge’u. I że za cztery miesiące nie będę musiała pisać, że świat aktualnie słucha Lady Gagi, Beyonce, Bruno Marsa, Rihanny czy też innej Taylor Swift. Takie nudy, o których za kolejne 26 lat nikt nie będzie pamiętał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz