poniedziałek, 8 listopada 2010

Duszno i ponuro


Gdybym piła whisky, piłabym ją słuchając płyt The Doors, Nicka Cave'a lub Gutter Twins.
Dziś, bez szklaneczki, słucham płyty "Saturnalia" tych ostatnich. Gdybym coś piła, kołysałabym się w rytm "The Station" tak jak teraz, ale przynajmniej wstałabym z krzesła. Taniec miłości, taniec śmierci: "God's Children". A walk through the fire...
Fajnie byłoby posłuchać Gutter Twins w maksymalnie zadymionej, małej knajpie, gdzieś na południu Stanów Zjednoczonych - jak w filmach. Kilka osób byłoby zainteresowanych muzyką, reszta kowbojów zanurzałaby nosy w swoich szklankach z whisky. Sam zapach i klimat wnętrza wystarczyłby żeby się porządnie upić.
I ta muzyka. Dwóch głównych aktorów, dwóch lekko zdegenerowanych facetów, którym jeszcze trochę brakuje, by być Tomem Waitsem. Greg Dulli i Mark Lenegan. dla mnie wystarczy ich dwóch, nie musi być ani wiolonczeli, ani perkusji, skrzypiec, melotronu. Wystarczyłoby ich dwóch z gitarami. Może tylko w "Idle Hands" przydałby się trzeci do piłowania.
I graliby walczykowaty "Circle the Fingers" i moją najukochańszą "Bete Noire", utwór autodestrukcji. Run now baby, run - run your race to ruin...
I byłoby duszno i ponuro. We are all in the gutter, but some of us are looking at the stars, powiedział Oscar Wilde i to hasło najwyraźniej przyświeca twórczości Gutter Twins.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz