czwartek, 11 listopada 2010

Modne emooocje


Lubię takich płyt słuchać i lubię o takich płytach pisać. Sama przyjemność. Są napuszone, pretensjonalne i bardzo glamour i bardzo warszawka. Mimo że zespół z Poznania. Warszawo, idź do diabła, ale pamiętaj, że pójdę z tobą. Brokacik. I wszystkie modne kluby tańczą na absurdalnie wysokich obcasach.
Mowa o drugiej płycie Much, "Notorycznych debiutantach". Muchy to najbardziej spektakularny debiut ostatniej dekady w polskiej muzyce alternatywnej. Już przy fonograficznym debiucie, albumie "Terroromans" (2007 rok), zespół wyrósł na grupę rozpoznawalną od pierwszych dźwięków. Chylę czoła. To nie zdarza się często.
Muchy to już marka.
Nie mam do "Notorycznych debiutantów" stosunku emocjonalnego - po prostu rzadko ostatnio mam okazję słuchać albumu, który jest po prostu świetny. Czy mi się to podoba, czy nie, muszę to przyznać. To, że mi się podoba, to inna sprawa. Słyszałam kilka dni temu jak jeden z dziennikarzy muzycznych dosłownie właził Muchom w tyłki, ale po wielokrotnym wysłuchaniu drugiego albumu grupy jestem w stanie to zrozumieć.
Właśnie to, że należy Muchom oddać sprawiedliwość sprawia, że mnie nie roznosi podczas słuchania "Notorycznych debiutantów". To album tak pretensjonalny, że normalnie wychodziłabym z siebie. Słuchając, przedrzeźniam Michała Wiraszko. To, co sprawia, że nie rzucam jej w kąt to to, że Muchy nie oglądają się na nikogo, na żadnych mistrzów. I jest nie do podrobienia.
Niemal wszystkie utwory nadają się do tańczenia (poza "Rekwizytami" i "Przyzwoitością"), wszystkie są chwytliwe, uczepiające się funkcji nucenia. Doskonałe do przedrzeźniania są "Piętnaście minut później" i "Przesilenie". Są też słabsze momenty: "Przyzwoitość", "Księgowi i marynarze", "Serdecznie zabronione".
Moim ulubionym utworem na płycie są chyba otwierające ją "Rekwizyty". Kawałek trochę depresyjny, jesienny aż do łupnięcia w refrenie. Twój ranking mądrych słów, zbierasz kody, wygrywasz nagrody/ Historie, na których opiera się filmy, szczęście w pakiecie... Włađnie tekst czyni "Rekwizyty" tak wyjątkowymi. To o nas, o młodych ludziach. Mieć zamiast być. To, że cię nie gonią nie znaczy, że masz stać...
"Przesilenie" - chwytliwe, zapadające w pamięć, wydaje się być coraz lepsze z każdym przesłuchaniem. "Notoryczni debiutanci" - energia, energia, energia. "93" - i jesteśmy w latach 80. skojarzenia z "Jump" Van Halen? Poproszę. Wciąż lepiej przeżyć coś niż obejrzeć o tym film. I "Kołobrzeg-
Świnoujście" - najtrudniejszy na albumie, najmniej oczywisty, częściowo oparty na melorecytacji. A na część tekstu składa się z dialogów z filmu "Niewinni czarodzieje" Andrzeja Wajdy.
Do pełni szczęścia zabrakło mi li i jedynie piosenki "Papierowy księżyc" Haliny Frąckowiak, którą Muchy nagrały z nią wspólnie w 2008 roku.
Gdyby tak płyta nagrana byłaby w takiej Wielkiej Brytanii, "New Musical Express" byłby zachwycony i byłby sukces. A tak mamy coś tylko dla siebie. Fajnie.
Rozruch. Oby więcej. Świetnie, że Ktoś dostając szansę zrobił Coś w tym kraju naprawdę dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz