poniedziałek, 5 grudnia 2011

Najbardziej czadowa piosenka świata (cz. 1)

... marzę o tym, żeby znów puścić ją na pół gwizdka (całego mój sprzęt grający mógłby nie wytrzymać, nie mówiąc o sąsiadach). To będzie prawdopodobnie pierwsza piosenka, której tak posłucham kiedy w końcu znowu zostanę sama w domu. Głośno, głośno, głośniej! Jak latem w 2007 roku, kiedy budziła mnie prawie codziennie. Lepsze niż kawa i poranna gimnastyka, wystarczy potupać nóżką, pokiwać główką, pośpiewać (prościzna) i endorfiny płyną. Słonce wpadało do małego pokoju przy Otmuchowskiej, tyle nowego czekało mnie każdego dnia, tyle marzeń, oczekiwań...
Kocham brytyjską muzykę i nawet tych nowych, mocno ufryzowanych zwiastujących Nową Erę chłopców. Ich dziwne teledyski i wąskie spodnie. Jest w nich coś takiego, co porywa; nawet mnie, zbyt poważną, mało spontaniczną i nudną.
Tytuł może sugerować polityczne znaczenie, coś, czego szukałam w mojej pracy magisterskiej. Może wzywać do rebelii, rewolucji, ale tak naprawdę jest obrazkiem z burzliwych nocy spędzonych w rodzinnym mieście muzyków, Leeds. Niech każdy widzi, co chce. I jedno, i drugie jest bardzo rock'n'rollowe, butne, nieuczesane. Niech żyje rock'n'roll!
W jednej z wersji coverujących tę piosenkę wers to borrow a pound for a condom został zmieniony na to borrow a pound for a bus home. Rock'n'rollowcy chodzą piechotą trzymając za rękę swoje dziewczyny.
I dlatego uważam tę piosenkę (stan na dziś i na teraz)za najbardziej czadową na świecie: proszę podkręcić gałki, "I Predict a Riot" Keiser Chiefs.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz