czwartek, 8 grudnia 2011

War is over if you want it


Dziś mija 31 lat od śmierci Johna Lennona. Zmarł o 23:07 w wyniku ran postrzałowych zadanych mu przez Marca Chapmana, fana, który wierzył, że zabijając przejmie sławę swojego idola.
W dniu swojej śmierci Lennon powiedział: I'm not claiming divinity. I've never claimed purity of soul. I've never claimed to have the answers to life. I only put out songs and answer questions as honestly as I can... But I still believe in peace, love and understanding.
Mam takie zdjęcie: twarz mojego przyszywanego wujka, z papierosem w ustach, z gęstą czupryną tuz nad linią rzęs. I podpis: "Ance-Paul". Zostało zrobione pewnie w latach 70. Tak, kiedyś "było się" albo Lennonem, albo McCartneyem. Dziś tylko emo lub hipstertem.
Nie wiem dlaczego, ale John Lennon kojarzy mi się z Piotrusiem Panem, wiecznym chłopcem, który potrafił latać. Może więc dlatego, że tak jak niemożliwe jest latanie, niemożliwe jest osiągnięcie pokoju na świecie, o którym marzył i śpiewał Lennon?
Radio zagrało dziś "Happy Christmas (War is Over)": So this is Christmas and what have you done? Another year over...
A może warto wierzyć w utopię? Podobno święta to czas cudów, a świat bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje idealistów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz